Przemijanie jest ideą, która istnieje tylko z definicji. Zegarek to tarcza iluzji. Czas jest w nas i my jesteśmy w czasie. Odchodzimy bezpowrotnie, by inni mogli trwać. Rzuceni w otchłań wieczności, spadamy, smagani przez bezkształtne tafle powietrza, kaleczące nasze ciała, zostawiające bruzdy na skórze, pozbawiające kolorów. Spadamy szybko. Rutyna zdawać by się mogła substancją ciągnącą i lepką. Jest jednak śliska i spływająca, spływająca po nas, wlewająca nas do bezkresnego akwenu w czterech szarych ścianach akwarium zamglonego codziennością
Dla mnie najbardziej abstrakcyjną, ale też brutalnie, bezwzględnie pewną rzeczą jest to, że nic już nie wróci. Nie tylko dlatego, że zrobiłam pierwszy krok ku zmianie. Ale po prostu. A ja nawet nie potrafię sobie wyobrazić innego życia. Jak to możliwe, że WSZYSTKO się zmienia? Teraz jestem tu, a jutro nie będę już nawet tego momentu pamiętać. Chyba właśnie dlatego piszę Niecodziennik. On zapamięta to, czego ja nie jestem w stanie. Dzięki temu będę trwać. Od zawsze, na zawsze. Czyli, w praktyce, żeby być fair wobec fizyków – do czasu rozpadu materii moich notatników. Bo przecież życie to nic więcej, jak nieustanny taniec atomów, wieczne wirowanie. Więc, jakby się głębiej nad tym zastanowić… może jednak istnieję od zawsze, na zawsze…? Wszak nie o posiadanie ciała i wszystkich innych przywilejów oraz jeszcze dłużej listy cierpień z tego faktu wynikających chodzi, tylko o trwanie chyba… Nie o to, czyż nie?… o to…?
„O czasie”
pędzi
upływa
ucieka
czasem się nawet zatrzyma
lecz potem od nowa
ucieka
upływa
pędzi
zagina kartki kalendarza
a ty legnij na polu wieczności
spójrz w głąb duszy
nie na tarczę zegara
zatrać się w chwili
i pięknie nicości
przemijanie zostało właśnie pokonane
P.S.
Serdecznie zapraszam na najsłodszą stronę w przestrzeni internetowej i kosmicznej, bo takie pseudofilozoficzne twory najlepiej czyta się przy marchewkowych muffinkach, które autorka tego cudownego bloga ostatnio polecała => http://www.slodzinka.keep.pl